Często zadawałam sobie to pytanie, zwłaszcza kiedy moja córka miała ataki płaczu czy niepohamowanej złości.Wydawało mi się, że robię wszystko jak należy, tzn. spokojnie wysłucham, przytulę, pocieszę.W gruncie rzeczy płacz pozwala na rozładowanie napięć, więc nie starałam się jej powstrzymywać.Niech sobie popłacze, za chwilę będzie jej lepiej.
Ostatnio, postanowiłam być jeszcze lepszą matką, niż jestem.Zaczęłam czytać poradniki dla rodziców.A może dokształcanie pomoże mi w nauce głębszej empatii w stosunku do moich dzieci?
Na pierwszy rzut trafiła książka:"Jak mówić, żeby dzieci słuchały, jak słuchać, żeby dzieci do nas mówiły"Adele Faber i Elaine Mazlish.Pozycja obowiązkowa wśród rodziców.
Przeczytałam pierwszy rozdział i już wiedziałam, że przeczytam całość.
Jak pomóc dziecku uporać się z jego własnymi uczuciami, jak budować jego krytyczny stosunek wobec świata, jak budować jego osobowość?Postaram się streścić pierwszą część książki, co będzie trudne.Aby zgłębić temat, polecam książkę!
Istnieje prosta zależność między dziecięcymi uczuciami i ich zachowaniem.
Kiedy dzieci czują się dobrze, dobrze się zachowują.
Jak pomóc im, aby czuły się dobrze?
Zaakceptować ich uczucia!
Ale jak to zrobić umiejętnie? - zadałam sobie pytanie.
Problem, że rodzice(ja też do niedawna) nie akceptują(świadomie lub nie) odczuć swoich dzieci.
Zaprzeczanie odczuciom dzieci doprowadza je do wściekłości, buntu i złości.
Jak to wygląda w praktyce:
Scenka nr 1:
Dziecko: mamo, jest mi gorąco.
Rodzic(wie lepiej):Jest zimno.Nie zdejmuj swetra.
Dziecko: Ale mi jest gorąco!
Rodzic: Powiedziałam nie zdejmuj swetra, bo przecież jest zimno i się przeziębisz.
Dziecko:Mnie jest goraco!
Scenka nr 2:
Dziecko:Mamo, jestem zmęczona i nie chcę iść..
Mama:Nie jesteś, wydaje Ci się, jesteś senna.
Dziecko:Ale ja jestem zmęczona!
Mama:Nie jesteś, ubieramy się, no już.
Dziecko(płacząc):Nie, ja jestem zmęczona.
Rodzice wiedzą co jest dla dziecka najlepsze.Nie zawsze. Czasami trzeba wczuć się w doznania i odczucia maluszka.Dzięki temu, można mieć dwa odrębne zdania i odczucia, nie raniąc i ignorując odczuć dziecka.
Autorki twierdzą, że rodzice są w stanie zaakceptować większość odczuć dzieci, ale niech no tylko dziecko odpowie coś, co wprawi rodzica w złość, lub obudzi natychmiastowy sprzeciw, zapominają i powracają do starego sposobu reagowania.
Przykłady:
Nie lubię mojej siostry.
"To nie tak, wiem, że w rzeczywistości, w głębi serca ją kochasz."
Miałem niefajne przyjęcie urodzinowe(w rzeczywistości przygotowanie uroczystości kosztowało sporo wysiłu rodziców i według nich było udane)
"O czym mówisz?Miałeś wspaniałe urodziny-lody, tort, balony..w takim razie to Twoje ostatnie przyjęcie."
Zaprzeczając uczuciom, dzieci, nie potrafią następnie prawidłowo oceniać swoich uczuć-nie wierzą im.
Jeżeli dziecko otrzyma empatyczną odpowiedź od rodzica, potrafi poradzić sobie ze swoimi uczuciami i nazwać je, dlaczego tak czuje.
Język empatii nie jest naszą naturalną cechą, bo większość z nas wyrasta czy wyrastała w tradycji zaprzeczania uczuciom.
Oto sposoby ułatwiające dzieciom radzenie sobie z własnymi uczuciami.
1.Słuchajmy dziecka uważnie, najlepiej patrząc mu w oczy.
2.Zaakceptujmy jego odczucia słowami: Och, rozumiem, aha itp.
3.Określamy, nazywamy uczucia dziecka w rozmowie z nim.np:Wygląda na to, że jesteś smutny.Musiało to być dla ciebie przykre.
4.Zamieniamy pragnienia dziecka w fantazję, na przykład:
Jeżeli dziecko domaga się czegoś, czego nie może otrzymać, dorośli zwykle logicznie tłumaczą, że tego nie mają.Często im usilniej tłumaczą, tym dzieci mocniej protestują.
5.Wstrzymujemy się z dawaniem rad, mimo, że kusi nas rozwiązanie dziecięcego problemu natychmiastowa radą.
Ja jestem, przynajmniej byłam do tej pory, mamą dającą rady swemu dziecku non stop.Teraz wprowadziłam zmiany.. chcociaż jeszcze czasem kusi mnie rozwiązanie problemu radą.To wydaje mi się takie naturalne!
A jednak..okazuje się, że niekoniecznie tak jest.
Dziecko niech samo wypracuje rozwiązanie i nam powie.
Na przykład:
Mamo, jestem głodny:
"To zjedz coś"
Mamo, nie jestem głodny
"To nie jedz"
Jestem zmęczony
"To połóż się i odpocznij."
No to co odpowiedzieć??W książce nie ma jednoznacznych przykładów...Po prostu zaakceptować jego odczucia i naprowadzić go na rozwiązanie jego małego problemu.Aż powie np:
mamo położę się, bo jestem zmęczony.
Według mnie, małym dzieciom można jednorazowo taką radę podsunąć w niektórych przypadkach, co by na przyszłość wiedziały jak zareagować.
Można też pewne działania ograniczyć słowami:
"Widzę, jak jesteś zły na brata.Powiedz mu, co chcesz, słowami, nie pięściami."
Kiedy uznamy, zaakcetujemy uczucia dziecka, oddamy mu wielką przysługę.Zetkniemy się z jego własnymi przeżyciami. A kiedy będzie miało ich jasny obraz, zbierze siły, aby stawić im czoło.
Im bardziej próbujemy ochronić dziecko nasze przed nieszczęśliwymi uczuciami, tym bardziej je w nie wpędzamy.Znacznie lepiej jest zaakceptować złe samopoczucie, gdyż łatwiej wtedy jest z nim się uporać.
Aby otworzyć się na akceptację uczuć dziecka, najpierw należy zaakceptować swoje, nawet te negatywne.
"My rodzice nie dajemy sobie prawa być jawnie rozłoszczone, smutne, przerażone, niepokojące się, więc i naszym dzieciom nie przyznajemy prawa do tych uczuć:muszą być zasze szczęsliwe i grzeczne..."
Rodzice nie pozwalają przeżywać dzieciom, tego co dzieci przeżywają, mówiąc: przestań płakać, to nie boli, marsz do przedzkola, nie masz czego się bać, przestań złościć się bez powodu itd.Dzieje się tak, ponieważ w większości przypadków sami nie potrafią przeżywać lub nie akceptują swoich własnych odczuć.
Po przeczytaniu pierwszego rozdziału, odkryłam jak wiele jest w tym prawdy.
Konkluzja jest taka, że jeśli zaakceptujemy swoje uczucia i potrafimy je przeżywyć, nie uciekając przed nimi, to wtedy jesteśmy gotowi na akceptację przeżyć swoich dzieci i innych nam bliskich osób.
Podobna zależność występuje w znanym nam powiedzeniu, że dopóki nie pokochasz siebie samego, nie będziesz w stanie nikogo innego prawdziwie pokochać.