czwartek, 25 lipca 2013

A my czytamy Julka i Julkę.


Tak. "Julek i Julka" Annie M.G. Schmidt jest naszym niekwestionowanym faworytem wśród książeczek dla dzieci. Czym przyciągnęły naszą uwagę? Na pewno nie okładką, nie ilustracjami, a treścią.




 "Julek i Julka" to zbiór zwięzłych, zabawnych, pouczających  i  napisanych prostym językiem, opowiastek. Styl językowy jest zbliżony do stylu porozumiewania się wśród dzieci.

My mamy trzy książeczki i wciąż czytamy, czytamy..bo jedna książeczka zawiera prawie 50  historyjek. W sprzedaży dostępnych jest pięć części.

Tytułowi bohaterowie są dziećmi z sąsiedztwa. Lubią przebywać ze sobą i bawić się razem. Mają po pięć lat. I dla takich czytelników są adresowane książeczki, choć uważam, że i najmłodsi pokochają Julkę i Julka. Jedynie co może przeszkadzać maluchom to brak kolorowych obrazków.

A teraz uchylam rąbka tajemnicy.
Julka niefrasobliwie informuje Julka, niby od niechcenia, że wprowadza się na noc do niego:)


 Dalmatyńczyk został nazwany ..pies jak ryż  z rodzynkami.


 Julek i Julka podpatrują i zbierają gąsienice..


Książeczki zaskoczyły mnie prostotą języka i dowcipem. Do tej pory, żadna z książeczek dla dzieci, biorąc pod uwagę formę przekazu, nie zrobiła na mnie tak ogromnego i pozytywnego wrażenia jak ta o Julce i Julku...

wtorek, 23 lipca 2013

Ulubione "zabawki" moich dzieci na placu zabaw.

 Każde dziecko ma swojego "faworyta" na placu zabaw albo zwyczajnie bawi się po trochu to tu, to tam czyli trochę huśtawka, piaskownica, zjeżdżalnia czy karuzela.
Na przykład mój Synek uwielbia wszelkiego rodzaju domki, ewentualnie namiastkę domku czyli drzwi i okno.

Lubi oczywiście i piaskownicę, a konkretnie przesypywać piasek z jednego miejsca na drugie. Przeważnie znajdzie sobie kompana do zabawy. Generalnie to on zaczepia dzieci.


Zjeżdżalnia też nie jest taka zła. Ale na chwilkę.


I huśtawka też.


Ale najlepsza jest bramka czy furtka. To jest hit placu zabaw.


Z kolei Córka ma już inne preferencje, bo starsza przecież. Jej ulubioną zajęciem na placu zabaw jest chodzenie po pajęczynie. W drugiej kolejności niech będzie.. huśtawka.

Tu na placu zabaw w Parku Ujazdowskim przy Łazienkach
Oczywiście dotarła na sam szczyt. Nie uchwyciłam tego momentu, bo... zamarłam przez chwilę.


niedziela, 21 lipca 2013

Matka na pełnych obrotach

Kto jak kto, ale  my Kobiety-Matki, potrafimy zorganizować sobie i  naszej rodzinie czas na tip top.
Od czasu "pojawienia się" dzieci, jestem, myślę sobie, w stanie zorganizować tak czas, że Brian Tracy, myślę, mógłby być pod niemałym wrażeniem:)

Ostatnio trafiłam zupełnie przypadkowo na książkę pt.: "Zarządzanie czasem" ww autora, guru rozwoju osobistego i psychologii sukcesu. Przyciągnęło mnie do niej hasło pt.; jak zyskać dwie godziny  dziennie, poznając psychologię efektywnego zarządzania czasem. Dwie dodatkowe godziny dziennie... to coś dla mnie, bo doba czyli 24h to ciut za mało dla kobiety dwójki dzieci, pracującej na dwa etaty praca  i dom czyli gospodyni domowa na drugim etacie.
 
Generalnie, to kobieta myśli co i kiedy ugotować, kiedy wyprać, wyprasować i w międzyczasie przygotować kolację czy obiad. To kobieta ubiera dzieci; wyszukuje, myszkuje po internecie, po sklepach, poluje na wyprzedaże, przerabia, szyje, kombinuje na wszystkie możliwe sposoby, żeby było taniej, a oryginalnie i ładnie, bo chcemy, żeby dziecko nasze ładnie wyglądało.

To kobieta, przynajmniej jest tak u mnie, robi Mężowi listę zakupów; sprawdza zawartość szafek, lodówki, co brakuje - to hop na listę.
To kobieta, dba o menu obiadowe i.. przeważnie przygotowywuje obiad, podając  gotowy na stół.
Część kobiet, nie traktuje tego jak obowiązek żony-matki, bo lubi rozpieczaczać swoją rodzinę pichcąc, gotując sprawdzając się w tym i wtedy to jest super, bo rozwijają swoje talenty kucharskie.

Segregowanie prania, pranie, rozwieszanie, prasowanie, rozkładanie na właściwe półki, wieszaki, leży w gestii raczej kobiet. Czy ktoś policzył ile to czasu zajmuje?
Są mężczyźni, którzy sobie sami upiorą swoje rzeczy, tzn. nastawią pralkę, rozwieszą ubrania, a super, jeśli uprasują sobie koszulę. Mój Mąż tak ma od pewnego czasu.
Doceniam to, że nie muszę mu prać skarpetek i prasować koszul. Wielki buziak za to dla Niego.

Do kobiety należy umawianie, bieganie po lekarzach z chorym dzieckiem i wyszukiwanie (podobnie jak z ubiorem) tych najlepszych w mieście. Zasięgam języka u znajomych, na forach, czy ten czy inny lekarz byłby najlepszy dla mojego dziecka. Czy mężczyzna robi coś podobnego? Nie. Przynajmniej nie znam takiego. 
Chore dziecko Tata wziąłby "pod pachę" i poszedłby do lekarza, który jest akurat wolny, a następnie skrupulatnie podałby leki jak lekarz nakazał. A my kobiety? ja na przykład, szukam dziury w całym.

Nie podam tego, tamtego, zastąpiłabym ten syropek innym, ten antybiotyk będzie lepszy niż tamtem i negocjuję z lekarzem, bo znam swoje dziecko i jego upodobania co do leków. Albo jeszcze inna wersja wydarzeń. Po wizycie u jednego pediatry, biegnę do innego, zaufanego, aby potwierdził diagnozę.

Nie wspomnę tematu szczepień naszych pociech. To my, kobiety zastanawiamy się czy szczepić czy nie, jaką szczepionką. Jest tyle za i przeciw. I znów spędzamy godziny w internecie szukając prawdy o szczepieniach lub zagadując  w tym temacie nasze znajome mamy.

I tak można wyliczać, wyliczać.

Przesłanie dla wszystkich: nie pytajcie kobiet-matek lub nie poddawajcie  w wątpliwość: czy jest dobrze zorganizowaną osobą? bo jest to pytanie retoryczne.

Jak to się dzieje, że im więcej przybywa obowiązków domowych, tym szybciej i efektywniej potrafimy się z nimi uporać; jesteśmy jeszcze lepiej zorganizowane.
To geny płci pięknej. Dzieło Matki Natury.







środa, 17 lipca 2013

Jaś i Małgosia w Teatrze Kamienica




Od dawna nosiłam się z zamiarem wyjścia z Mają na jakiś spektakl, pod warunkiem, że nie polegałby on na biernym uczestniczeniu i patrzeniu, ale w współuczestniczeniu i interakcji aktorzy-widownia.

Przewertowałam wszystkie możliwe strony z teatrami i wybór padł na Teatr Kamienica Emiliana Kamińskiego, przedstawienie "Jaś i Małgosia". Nie zawiodłyśmy się!
Aktorzy od początku nawiązali kontakt z publicznością, nie tylko z dziećmi, ale i z dorosłymi.

Przez cały czas trwania spektaklu dzieci brały czynny udział w: na początku, poszukiwaniach przez Jasia i Małgosię drogi do domu, spotkaniu Baby Jagi, która przedstawiła się jako Babcia Jagoda, co by nie przerażać i straszyć dzieci, aż wreszcie na końcu, dzięki magicznemu zaklęciu, wypowiedzianemu przez wszystkie dzieci, przemienienia Baby Jagi  w czarnego ptaka i wygnania jej na zawsze do lasu.

Były śmiechy, tańce, śpiewy, rozmowy z aktorami. A po zakończeniu przedstawienia warsztaty teatralne odkrywające magiczny świat animacji i scenografii teatru. Na koniec rozdawanie autografów i zdjęcia.

Moja córka była zachwycona!

A co mi się spodobało? Aktorzy nie trzymali się sztywno swojej roli. Genialnie improwizowali, w zależności od reakcji dzieci, które oszalały na punkcie Jasia i Małgosi. Maluchy brały czynny udział w przedstawieniu. Od początku do końca większość najmłodszej widowni znajdowała się tuż przed sceną, jak moja Maja.

Spektakl adresowany jest do widzów 3-6 letnich, aczkolwiek były pojedyncze "sztuki" młodszych, które równie świetnie się bawiły.
Całość trwa nieco ponad 1,5 godziny, bez przerwy. Oczywiście nie ma problemu wyjść na siusiu z maluszkiem.
Co do kwestii formalnych, to bilety można zarezerwować telefonicznie i opłacić drogą pay-u, które następnie odbieramy w kasie teatru. Jest to o tyle wygodne, że nie trzeba dwa razy biegać do teatru.
My tak zrobiłyśmy.
W dniu spektaklu można również wykupić miejsca dodatkowe tzw. wejściówki.Tak zrobiło sporo rodziców z dziećmi.
Polecam.Świetna zabawa gwarantowana.




sobota, 13 lipca 2013

14 miesięcy minęło jak jeden dzień!

Mój Synek jutro skończy 14 miesięcy.
Potrafi już chodzić, a właściwie biegać, robić przysiady, podskakiwać.
Dwa tygodnie temu nauczył się wchodzenia na łóżko.Schodzi z łóżka.. tyłem czyli bezpiecznie.

Jest bardzo komunikatywny; dogaduje się nie tylko z siostrą , ale i "nowo" poznanymi starszymi o kilka lat "kolegami i koleżankami" z podwórka. Pokazuje paluszkiem i gada po swojemu co chce, co mu się podoba, co nie, gdzie chce pójść, co zjeść.
Chce jeść dokładnie to samo, co w danej chwili wcina siostra.
Nauczył się ostatnio pięknie posługiwać łyżeczką. Jedzenie nie ląduje na śliniaczku, a w buzi - co uważam, za jego duży sukces.

Uwielbia być na świeżym powietrzu czyli na zewnątrz. Potrafi przyjść do mamy z czapką w ręku i sandałkiem, pokazując wymownie na drzwi:)
Lubi swoją spacerówkę, a na placu zabaw najbardziej: piaskownicę, huśtawki i ....furtkę ogrodzenia- otwiera i zamyka ją; a ma przy tym ogrom radości i zabawy.

Nie przepada za kolorowymi bajeczkami, książeczkami. Woli za to wyjmować z szafy mamy książki, słowniki. Interesuje go wszytko co ma białe kartki i jest zapisane czarnym drukiem, karteczki, wizytówki itp.
Chciałby jeździć już na rowerze. Tak wnioskuję po jego reakcji na widok roweru swojej siostry.
Chodzi chętnie do żłobka z wyjątkiem poniedziałków - nie dziwię się - bo po dwudniowej przerwie...

Mam wrażenie, że rozumie wszystko co się do Niego mówi.
Jest niezwykle skory do zabawy - szuka nawet najmniejszej okazji, żeby pobawić się, pośmiać się, zaczepić Mamę czy Tatę - i zabawa gotowa. A lubi dużo i często śmiać się w głos.
 Zobaczymy za dwa miesiące jakie będą kolejne postępy, bo  co miesiąc mój Maluszek uczy się coś nowego.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
Pink Transparent Star