Maja jest ogromną fanką dinozaurów. Hubert nie jest, lub jeszcze nie jest.
Atlas dinozaurów został przeczytany kilkakrotnie, filmy w internecie, te bardziej przystępne dla dzieci o dinozaurach zostały obejrzane. Pora była na muzeum. Parki dinozaurów będą na pewno zaliczone w dalszej kolejności.
Muzeum mieści się w Pałacu Kultury i Nauki w Warszawie. Są tam eksponaty dinozaurów, ryb i gadów pre-historycznych, ogromna ilość gablot z pozostałościami skamielin, kości, makiet, opisów itp.
Maję najbardziej interesowało, to co w gablotach: kawałek czaszki, kawał zęba dinozaura i opisy; nieważne, że część po łacinie. Kazała sobie wszystko dokładnie przeczytać.
Szkielet tyranozaura niespecjalnie zrobił na niej wrażenie, ale skamieliny w gablotach wręcz przeciwnie.
W muzeum spędziliśmy około godziny. Zapewne bylibyśmy trochę dłużej, gdyby Hubert nie zarządził: idziemy!
Na sam koniec jeszcze tłumaczyłam Mai pokrewieństwa różnych zwierząt m.in. mamuta i słonia, że ciosy to kły, oraz ewolucję; poczynając od ryb do zwierząt.
Spotkaliśmy australopiteka Lucy, w związku z tym prześledziłyśmy etap ewolucji człowieka.
Oprócz tyranozaura był szkielet zauropoda. Maja, zobaczywszy to wykrzyknęła:
- O diplodok!
Pytam:
- A skąd wiesz, że to diplodok?
- Bo ma długą szyję!
Wróżę jej karierę archeologa, geologa albo paleontologa:)
Fajne miejsce :) Zaraz mi się w oczy rzucił ten parkiet i przywołał wspomnienie moich wycieczek szkolnych do muzeum ... Pozdrawiam, Mama A.
OdpowiedzUsuńTo są plusy dużych miast u nas pustki
OdpowiedzUsuń