środa, 26 lutego 2014

Czy tańsze odpowiedniki leków są bezpieczne?

Źródło:Polki.pl
Dziś wiem, że na tzw.zamienniki/generyki lekarstw należy bardzo uważać, zwłaszcza lecząc nimi dzieci. Wszyscy wiedzą, że odpowiedniki oryginalnych lekarstw muszą zawierać tą samą substancję czynną, co oryginalny lek i być biorównoważne. Zanim taki lek zostanie przekazany do obrotu, musi przejść rygorystyczne procedury i normy UE. Producent musi wykazać w dokumentacji biorównoważność leku.

Z kolei substancje pomocnicze takiego leku już nie muszą być takie same. I tak, popularny antybiotyk dla dzieci i dla dorosłych Klabax powinien być odzwierciedleniem oryginalnej Clarytromycyny czyli Klacidu i wykazywać biorównoważność. Tak nie jest. Dlaczego?

Rozmawiałam z pediatrą moich dzieci. Przepisała ostatnio swojemu małemu pacjentowi Klabax (żeby było taniej), które nie raz przyjmowało Klacid i bardzo dobrze go tolerowało. Dziecko wróciło z mamą po 2 dniach, z objawami wymiotów, nie chciało jeść, pić itd. co tu dużo mówić.
Lekarka przepisała natychmiast Klacid. Wszystko wróciło do normy.

 Przeraziło mnie to. Moja córka raz miała Klacid, po którym nie miała kompletnie żadnych objawów ubocznych. Natomiast po Klabax prawie nic nie jadła i nie tylko to...
W internecie na forach roi się od przerażających opinii o leku Klabax.

Przeczytałam gdzieś, że generyki mogą wykazywać nie do końca idealną równoważność, albo może ona zostać wzmocniona lub osłabiona przez dodane substancje pomocnicze konserwujące antybiotyki/zamienniki. Nie wiemy. 

To dotyczy wszystkich innych lekarstw, zwłaszcza antyhistaminowych. Trzeba mieć oczy i uszy otwarte oraz swój rozum.

Rada od naszej pediatry: nie kupujcie zamienników bez konsultacji zaufanego lekarza, nawet jak miłe panie w aptece wam proponują; bo "będzie taniej". 
Kupujcie oryginalne leki. 
No, chyba, że macie pewność, że generyk oddziaływuje neutralnie na Was czy na Wasze dzieci i jest to "przetestowane". Albo inaczej; działa lepiej niż oryginalny lek.
Takie newsy chciałabym usłyszeć:)

wtorek, 25 lutego 2014

Gratka dla fana dinozaurów. Muzeum ewolucji PAN w Warszawie.

Maja jest ogromną fanką dinozaurów. Hubert nie jest, lub jeszcze nie jest.

Atlas dinozaurów został przeczytany kilkakrotnie, filmy w internecie, te bardziej przystępne dla dzieci o dinozaurach zostały obejrzane. Pora była na muzeum. Parki dinozaurów będą na pewno zaliczone w dalszej kolejności.

Muzeum mieści się w Pałacu Kultury i Nauki w Warszawie. Są tam eksponaty dinozaurów, ryb i gadów pre-historycznych, ogromna ilość gablot z pozostałościami skamielin, kości, makiet, opisów itp. 

Maję najbardziej interesowało, to co w gablotach: kawałek czaszki, kawał zęba dinozaura i opisy; nieważne, że część po łacinie. Kazała sobie wszystko dokładnie przeczytać.



Szkielet tyranozaura niespecjalnie zrobił na niej wrażenie, ale skamieliny w gablotach wręcz przeciwnie.




W muzeum spędziliśmy około godziny. Zapewne bylibyśmy trochę dłużej, gdyby   Hubert nie zarządził: idziemy!
Na sam koniec jeszcze tłumaczyłam Mai pokrewieństwa różnych zwierząt m.in. mamuta i słonia, że ciosy to kły, oraz ewolucję; poczynając od ryb do zwierząt.

Spotkaliśmy australopiteka Lucy, w związku z tym prześledziłyśmy etap ewolucji człowieka.

Oprócz tyranozaura był szkielet zauropoda. Maja, zobaczywszy to wykrzyknęła:
- O diplodok! 
  Pytam:
- A skąd wiesz, że to diplodok? 
- Bo ma długą szyję!

Wróżę jej karierę archeologa, geologa albo paleontologa:)

niedziela, 23 lutego 2014

Dlaczego w Niemczech czy we Francji dzieci tak nie chorują?

 Dlaczego na tzw. zachodzie, na przykład w Niemczech, we Francji dzieci nie chorują lub prawie wcale nie chorują?

Lekarze  bardzo rzadko przepisują antybiotyki, a na jakikolwiek kaszel wypisują receptę ten sam syropek. I już.

Skąd wiem? Kilka lat temu wyjechałam jako au-perka do Francji, aby nauczyć się francuskiego. Opiekowałam się dziećmi w różnym wieku od 4 do 12 lat, w różnych regionach Francji. Dzieci przez cały rok chodziły do przedszkola, do szkoły i nawet nie miały kataru!

Moja siostra mieszka w Niemczech.W grupie jej synka jest 100% frekwencja. Nieobecność dziecka nie zawsze jest związana z jego chorobą. Jej synek tam nie choruje. Raz opowiedziała mi jaką miała przygodę w aptece. Przed sezonem zimowym, chciała kupić swojemu 6-latkowi  tran i jeszcze coś na wzmocnienie i odporność. W aptekach puste półki. Tranu nie ma. Ale jest Sanostol. Jedna butelka stała samotnie na półce.

A u nas w Polsce? Co tylko dusza zapragnie. Syropów na odporność, tran w różnych smakach, tabletki i syropy multiwitaminowe do wyboru, do koloru.

Co się okazało? Tam rodzice nic nie kupują dzieciom na odporność, bo  nie mają takiej potrzeby. Dzieci im nie chorują.

Jak sięgnę pamięcią wstecz, to nie przypominam sobie, żeby w ciągu ponad roku, podczas mojej bytności we Francji dziecko było nawet przeziębione.

 Jak to się dzieje? Zastanawiam się. Może lepiej się dzieci tam odżywiają? Nie.
 Więc dlaczego??

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
Pink Transparent Star